Lloret de Mar można pokochać od pierwszego wejrzenia albo od
razu znienawidzić za wszechobecny gwar i
tłumy na ulicach. To zdecydowanie
numer jeden na imprezowej mapie kurortów
w Katalonii. Niezliczone dyskoteki
oferujące zabawę do białego rana, kasyna, park wodny Water World i wiele innych
rozrywek dla ciała i duszy to wizytówka tej miejscowości. Do najbardziej obleganych dyskotek należy
zaliczyć St. Trop, Moby’s Disco, Tropics, CCCP Gala czy Hollywood. W niektórych klubach imprezy są organizowane
siedem dni w tygodniu, w innych tylko w weekendy lub od czwartku do soboty. W większości wstęp jest za darmo, w
pozostałych za opłatę ok 6-8 Euro od osoby dostajemy na wejściu talon upoważniający do
otrzymania kolorowego drinka w barze.
W sezonie turystycznym , czyli między czerwcem a połową października, na ulicach Lloret de Mar można spotkać wielu naszych rodaków, zarówno tych odpoczywających jaki i pracujących. Otóż najpiękniejsze barmanki w klubach to właśnie dziewczyny z Polski ;-)
Poza turystami, na sobotnich imprezach, spotkamy wielu Katalończyków przyjeżdzających z oddalonej tylko o ok 70 km Barcelony lub Girony (ok.40km) aby wyszaleć się w dobrym klubie. Ponieważ mieszkańcy Katalonii później rozpoczynają i kończą pracę a co za tym idzie później wracają do domu, prawdziwe życie nocne rozkwita dopiero ok 2:00 w nocy. To właśnie wtedy dyskoteki wypełniają się po same brzegi, a szaleństwo trwa po świt.
Misasto, które nigdy, a na pewno w sezonie, nie zasypia. Miałam szczęście mieszkać w górnej części, gdzie było cicho, bo nie mieszczą się tam kluby. Lloret stanowiło dla nas bazę wypadową, codziennie jeździliliśmy po Kataloni zwiedzając małe,kiedyś miasteczka, które teraz wcale małe nie są, ale zachowały urok średniowiecznej atmosfery. Bardzo dobry blog i piękne zdjęcia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń