Jeszcze podczas planowania wyjazdu, trudno mi było oczekiwać, że w tych kilka dni zobaczę w Paryżu wszystko o czym marzyłam. Ale ponieważ wychodzę z założenia, że zawsze warto spróbować, więc również trzeciego dnia grafik był napięty niczym struna. Zaczęliśmy od porannego rytuału, czyli porannej kawy, spijanej w podziemiach 'naszej' stacji metra - Bonne Nouvelle. Muszę przyznać, że polubiłam paryskie metro. Początkowo odczuwałam tam zagrożenie sprowokowane dramatycznymi historiami o kradzieżach dokumentów i jedną z moich ulubionych scenek z filmu "Zakochany Paryż", w której główny bohater obrywa za nawiązywanie kontaktu wzrokowego z nieznajomym. Z czasem, przekonałam się jednak do panującego w nim klimatu, grajków, hałasu czy wyczuwalnego pośpiechu. Niemal każda ze stacji jest inna, a niektóre wręcz zachwycają swoim designem. No, ale nie o tym przecież chciałam napisać.
Ze stacji Bonne Nouvelle, z jedną przesiadką, przemieściliśmy się
na Plac Charlesa de Gaule'a, w którego centralnej części stoi oczywiście Łuk Triumfalny. Stacja znajduje się dosłownie pod placem, a dodatkowo stworzono w niej małe muzeum, poświęcone historii Łuku. W przeszłości plac był nazywany Placem Gwiazdy, gdyż łączy on się ze sobą aż dwanaście ulic, w tym chyba najsławniejszą w Paryżu Avenue des Champs-Élysées.
Mniej więcej w połowie Alei znajduje się nieprawdopodobny salon firmowy Disney'a. Ten niemal mini Disneyland, to prawdziwy raj dla dzieciaków i wszystkich fanów zabawek. Największe wrażenie zrobiły na mnie srebrno-błękitne schody łączące poziomy sklepu i istne piramidy pluszowych postaci z bajek powstających w Wytwórni na przestrzeni lat. To był jedyny sklep w jakim widziałam tyle fotografujących osób na raz :-) Wyobrażam sobie, że w okresie przedświątecznym wnętrze jest spełnieniem dziecięcych snów o prezentach.
Buszując pomiędzy drogimi butikami, moją uwagę przykuwały oczywiście wystawy, ale nie tak bardzo zegarków od Cartiera czy torebek Louis Vuitton, jak wspomnianych w jednym z ostatnich postów makaroników, tortów czy smakowitych tart. Zapach świeżych croissantów skusił nas do zrobienia sobie małego przystanku na kolejna kawę.
Sama Aleja nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia. Sklep obok sklepu, hotel obok hotelu, poukrywane w bramach pasaże handlowe, ogromna ilość sieciówek i mnóstwo natrętnych, ulicznych sprzedawców, gromadzących się głównie wkoło Łuku Triumfalnego. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, ze kiedyś tętniły tu życiem wspaniałe rezydencje, a francuska śmietanka miała w zwyczaju, majestatycznie przechadzać się wzdłuż Champs-Élysées. Ale z jednym nie sposób się nie zgodzić. Patrząc od strony Placu Zgody możemy podziwiać piękną perspektywę Pól Elizejskich, zakończonych monumentalnym Łukiem.
Nie dochodząc do Place de la Concorde, skręciliśmy w Avenue Winston Churchill, mijając po prawej stronie ogromną halę wystawienniczą Grand Palais, wybudowaną z okazji wystawy światowej Expo w 1900 roku, a po lewej, równie piękny budynek muzeum Petit Palais, powstały w tym samym czasie i utrzymany są w podobnym stylu. Muzeum zachwyca pięknymi, złoconymi drzwiami wejściowymi i kopułą, zbliżoną kształtem do tej z kościoła Les Invalides.
Petit Palais |
Grand Palais |
Grand Palais |
Grand Palais |
Grand Palais |
Kilka kroków za pałacami rozciąga się widok na Sekwanę i chyba najpiękniejszy paryski Most Aleksandra III, znany z wielu produkcji filmowych. Zagrał chociażby w jednej końcowych scen filmu 'O północy w Paryżu', kiedy to w blasku latarni, Owen Wilson przechadza się nim pod osłona nocy, czy w czarno-białym teledysku Adele do piosenki 'Someone like you' . Most powstał z tej samej okazji co wspomniane pałace. Szczególną uwagę przykuwają rzędy romantycznych latarni i bogato zdobione rzeźby nimf wodnych.
Z Mostu Aleksandra III można podziwiać piękny widok na Kościół Les Invalides. Ponieważ zwiedzaliśmy go już dzień wcześniej, wróciliśmy się do Placu Zgody i następnie mostem Pont de la Concorde i Boulevard Saint-Germain przeszliśmy w kierunku Muzeum d'Orsay.
Plac de la Concorde |
Kolejna Vespa, która wpadła mi w oko :) |
Sztuka zgromadzona w tym 'przerobionym' z dworca kolejowego muzeum to przede wszystkim malarstwo impresjonistów i postimpresjonistów, ale także rzeźba i grafiki. Wśród zbiorów malarstwa największym powodzeniem cieszą się dzieła Claude Moneta, Vincenta van Gogha czy Henriego de Toulouse-Lautreca. Natomiast żaden z obrazów nie zgromadził przed sobą takiego tłumu jak jeden ze starych, dworcowych zegarów. W przeciwieństwie do Luwru, w d'Orsay nie wolno robić zdjęć eksponatom, co jest wg mnie zadziwiające. Na zwiedzanie muzeum proponuję zarezerwować sobie minimum 2-3 godziny, a i tak gwarantuję, że będzie to tylko pobieżne zapoznanie się z tematem.
Zbliżała się już 16:00 więc szybciutko wróciliśmy do metra, aby zdążyć przenieść się do XIV dzielnicy i wjechać na dach Wieży Montparnasse jeszcze przed zmrokiem. Winda startuje niczym rakieta i w 38 sekund ląduje na 56 piętrze, odczuwalna jest nawet gwałtowna zmiana ciśnienia. Na sam dach prowadzą jeszcze trzy piętra schodów. Widoki niezapomniane, szczególnie te nocne, które znajdziecie TUTAJ.
Na samiutki koniec tego intensywnego dnia zostawiliśmy sobie tzw. dzielnicę czerwonych latarni i Plac Pigalle w wydaniu nocnym, na który dotarliśmy dosłownie ostatkiem sił. Więcej zdjęć Moulin Rouge znajdziecie TUTAJ :-)
Moja żyłka odkrywcy została w pełni zaspokojona. Uwielbiam wracać do pokoju hotelowego z takim przyjemnym wycieńczeniem, bólem stóp i kręgosłupa ;-P Oby więcej takich dni!
Oj dziękuję. Odżyły moje wspomnienia z Paryża. Cudowna fotorelacja. Świetne zdjęcia. Pozdrawiam Cię ciepło! Nie pokazuje mi się, że masz nowy post...
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję :-) Chyba mam coś nie tak z ustawieniami, napisałam do pomocy bloggera...i czekam na reakcje.... Pozdrawiam
UsuńPięknie uchwycone detale!
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Paryż detalami stoi :-)
UsuńJakie klimatyczne zdjęcia! Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do Francji..choć muszę przyznać, że ostatnio troszkę mi się odmieniło i coraz częściej rozważam wycieczkę do Paryża..po tym poście będę o tym myślała jeszcze intensywniej!:)
OdpowiedzUsuńTo miasto na prawdę ma niesamowity klimat, po raz 'enty' polecam odwiedzenie Paryża :-)
UsuńZnów jestem w internecie :) Wracam :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, w Paryżu chyba wszystko by mnie urzekło - i ten miniDisneyland, i stacja, i Moulin...i wszystko! :)
Hurra! Faktycznie ostatnio tak cichutko w Ciebie było :-)
UsuńA jak radziliście sobie w metrze? Dla mnie ono było tak pokręcone, że jakbym jeździła nim sama to nie dojechałabym nigdzie gdzie miałam zamiar:)
OdpowiedzUsuńOgólnie to nie mieliśmy problemów z poruszaniem się metrem. Może na niektórych większych stacjach, takich jak np. Concorde troszkę dłużej zastanawialiśmy się w którą stronę pójść aby wyjść do celu :-)
UsuńTo gratuluję. Ja jestem ograniczona jeśli chodzi o czytanie map, więc pewnie tu tkwi przyczyna moich problemów.
UsuńZmęczenie spowodowane zwiedzaniem jest najprzyjemniejszym zmęczeniem. Po dniu pełnym wrażeń jakoś zdumiewająco szybko regeneruję siły :). Przypomniałaś mi o uroku zdjęć w czerni i bieli...dzięki :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem kolor czasem po prostu zabija klimat i magię :-) Bardzo lubię czarno -białą fotografię :-)
UsuńPiękna trasa! Dzień konkretnie wypełniony i super zaplanowany. Kocham Paryż... miałam szczęście tam pomieszkać. W sierpniu wróciłam po latach ma dwa tygodnie, a teraz znów dzięki Tobie! Bardzo przyjemne, jak ktoś już pisał, czarno-białe zdjęcia. Dobrze spełniać marzenia, nawet jeśli mało na nie czasu:) w sensie, że przydałoby się więcej...
OdpowiedzUsuńMieszkać w Paryżu.... mmmm.... brzmi nieziemsko! Troszkę Ci zazdraszczam :-) Mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę!
UsuńFajne zdjęcia. Kolor czarno-biały na zdjęciach ma jednak swój urok
OdpowiedzUsuńOj ma, ma :-) Dziękuję :-)
UsuńJak zawsze piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :-)
UsuńPodoba mi sie sposob w jaki relacjonujesz swoje wydarzenia i piekna zdjecia, ktore oddaja urok Paryza. Ja rowniez uwielbiam to miasto.
OdpowiedzUsuń