Spacerując po Barcelonie, nie sposób zapomnieć, że
jest się w jednej z największych i najbardziej obleganych przez turystów
metropolii europejskich. Nawet w czwartkowe popołudnie, pod koniec
sezonu, La Ramblą przetaczają się tłumy zarówno
zwiedzających jak i mieszkańców. W
euforycznym stanie, z prawie pełną już kartą pamięci w aparacie wychodzę z magicznej La Boquerii i zmierzam w stronę Kolumba i Portu Vell. Z nazwy stary port, po przebudowie w 1992 r z okazji
olimpiady wygląda raczej nowocześnie - konstrukcja o falistym kształcie nad
głową a drewniana promenada pod stopami, przypominająca molo w rodzimym Sopocie.
Wcześniej znajdowały się tu stare fabryki, tory kolejowe i opustoszałe magazyny. Idąc wzdłuż pomostu zwanego Rambla del Mar mijamy czarnoskórych handlarzy prezentujących swoje towary rozłożone na małych kocykach. Głównie są to podróbki markowych toreb, okularów przeciwsłonecznych i pasków. Schodząc na niższe partie pomostu można usiąść na białej ławeczce i podziwiać wpływające do portu jachty żaglowe i unoszące się na wodzie ptaki. Wyobrażam sobie, że w mniej obleganym miesiącu jest to bardzo relaksujące miejsce, jednak w tym dniu niestety mam zbyt mało czasu aby delektować się tą chwilą.
Po drugiej stronie pomostu znajduje się ogromne centrum handlowe Maremagnum, kino oraz cel mojego spaceru czyli L’Aquarium de Barcelona. Do kasy oczywiście kilkunastoosobowa kolejka, bilet też nie najtańszy bo ok 20 Euro od osoby, ale co tam… jak już doczłapałam się tu przez pół miasta i przecisnęłam przez tłumy na wszystkich Ramblach to wchodzę! Jest to jeden z największych tego typu obiektów na świecie, zachwycający głównie 80 metrowym morskim tunelem. Strzałki w oceanarium prowadzą piętro niżej, na poziom -1, idę w ciemności przez ogromne korytarze podziwiając akwaria z rożnymi typami dokładnie odtworzonych podwodnych światów. Piękne rafy koralowe i mieniące się intensywnymi kolorami ryby chowające się miedzy skały naprawdę robią wrażenie. Mijam kilkanaście takich zbiorników i wkraczam we wspomniany tunel. Właśnie tutaj tracę poczucie czasu… Sunąc na ruchomej taśmie jestem zachwycona tym co widzę ale jednocześnie zastanawiam się nad grubością otaczającej mnie tafli szkła utrzymującej te hektolitry wody…
Wcześniej znajdowały się tu stare fabryki, tory kolejowe i opustoszałe magazyny. Idąc wzdłuż pomostu zwanego Rambla del Mar mijamy czarnoskórych handlarzy prezentujących swoje towary rozłożone na małych kocykach. Głównie są to podróbki markowych toreb, okularów przeciwsłonecznych i pasków. Schodząc na niższe partie pomostu można usiąść na białej ławeczce i podziwiać wpływające do portu jachty żaglowe i unoszące się na wodzie ptaki. Wyobrażam sobie, że w mniej obleganym miesiącu jest to bardzo relaksujące miejsce, jednak w tym dniu niestety mam zbyt mało czasu aby delektować się tą chwilą.
Po drugiej stronie pomostu znajduje się ogromne centrum handlowe Maremagnum, kino oraz cel mojego spaceru czyli L’Aquarium de Barcelona. Do kasy oczywiście kilkunastoosobowa kolejka, bilet też nie najtańszy bo ok 20 Euro od osoby, ale co tam… jak już doczłapałam się tu przez pół miasta i przecisnęłam przez tłumy na wszystkich Ramblach to wchodzę! Jest to jeden z największych tego typu obiektów na świecie, zachwycający głównie 80 metrowym morskim tunelem. Strzałki w oceanarium prowadzą piętro niżej, na poziom -1, idę w ciemności przez ogromne korytarze podziwiając akwaria z rożnymi typami dokładnie odtworzonych podwodnych światów. Piękne rafy koralowe i mieniące się intensywnymi kolorami ryby chowające się miedzy skały naprawdę robią wrażenie. Mijam kilkanaście takich zbiorników i wkraczam we wspomniany tunel. Właśnie tutaj tracę poczucie czasu… Sunąc na ruchomej taśmie jestem zachwycona tym co widzę ale jednocześnie zastanawiam się nad grubością otaczającej mnie tafli szkła utrzymującej te hektolitry wody…
Podziwiam
krążące nade mną rekiny, płaszczki i kilka innych mniejszych lub większych gatunków ryb. Wewnątrz oceanarium panuje półmrok
trudno więc wykonać dobre jakościowo zdjęcia. Zabronione jest również używanie lampy
błyskowej. Nie poddaje się jednak i
rzeźbię kilka ujęć. Spędziłabym tam z godzinę albo i dwie ale jest już 18.00, a plan dnia przewiduje jeszcze ‘odwiedziny u Messiego’. Jak mówią business is business… Droga do
wyjścia z akwarium prowadzi oczywiście przez sklepik z morskimi gadżetami... Przedzieram się miedzy pluszowymi rekinami i foczkami, śpiesznym krokiem zmierzając w
kierunku stacji Drassanes i tu pech… Most
okazuje się być zwodzonym. Blokuje mnie na ok 15 minut aby przepuścić jedną,
małą, biała żaglóweczkę… Gdybym miała
więcej czasu i sił w nogach skręciłabym jeszcze w prawo aby przejść się po słynnej dzielnicy La
Barceloneta i odpocząć na barcelońskiej plaży. Jednak teraz nastał moment na wycieczkę do innej dzielnicy - Les Corts i zwiedzanie Camp Nou.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania :-)