Niepohamowana ciekawość, jaką jeszcze długo przed wyjazdem rozbudziły w mnie komentarze i opinie na temat atrakcyjności wzgórza Montmartre, zaprowadziła mnie do XVIII dzielnicy Paryża, już pierwszego dnia. Pomimo tego, że pogoda zmusiła mnie do zakupienia tandetnej parasolki wymalowanej w dziesiątki Wież Eiffla, to miejsce spodobało mi się na tyle, że powróciłam tam również ostatniego dnia mojej podróży, aby jeszcze raz przespacerować się brukowanymi, krętymi uliczkami.

| Dla leniwców na wzgórze kursuje kolejka |
Domy, zabytki, kramiki z bibelotami, sklepy z rękodziełem, a przede wszystkim ludzie, czynią w tym miejscu niepowtarzalną atmosferę, zupełnie inną niż w reszcie miasta, a jednocześnie w pełni się z nim scalającą. To jest miejsce o którym nie da się zapomnieć, wisienka na torcie jakim jest Paryż. Tutaj możemy przenieść się na chwilę do epoki paryskiej bohemy artystycznej, napawać się sztuką i zachwycać talentem malarzy na Placu de Tertre, którzy w mgnieniu oka namalują portret.
Na Montmartre zachwycają szczegóły: kolorowe okiennice w których nawet w styczniu nie brakuje kwiatów, uliczki, zielone skwerki czy klimatyczne, gwarne kawiarenki. Miejsce jest na tyle urokliwe i inspirujące, że wcale się nie dziwię takim artystom jak Toulouse Lautrec, Modigliani, van Gogh czy Picasso, że upodobali sobie Montmartre, jako miejsce do życia i tworzenia. Smaczku dodają historie o sporej ilości spożywanego tu absyntu, palonego haszyszu, a wszystko w towarzystwie tancerek kankana i dam lekkich obyczajów.
Wąskie, strome schody prowadzą na szczyt wzgórza, prosto pod monumentalną Bazylikę Sacré-Cœur, dumnie spoglądającą na miasto. Ta doskonała w najdrobniejszych szczegółach budowla jest widoczna z wielu miejsc w Paryżu, chociażby z Wieży Eiffla czy Wieży Montparnasse. W dzień dostojnie biała, w nocy olśniewa złotą poświatą dzięki delikatnemu podświetleniu. Wstęp do bazyliki jest bezpłatny, ale to co zobaczymy zostanie tylko w naszej pamięci, gdyż nie można uwieczniać wnętrza na fotografiach. Za próbę zrobienia jednego zdjęcia może grozić przymusowe formatowanie karty, więc lepiej nie ryzykować. Wtopieni w tłum kontrolerzy mają oczy dookoła głowy.
Stojąc przed Bazyliką Najświętszego Serca możemy podziwiać niezwykłą panoramę Paryża rozpościerającą się wkoło wzgórza.
W samym sercu Montmarte znajduje się wspomniamy wcześniej Plac de Tertre. Przez większą część roku jest tłumnie odwiedzany przez turystów, korzystających z talentów artystów malujących "na żywo" portrety, pejzaże czy martwą naturę. Nawet w tak mało turystycznym miesiącu jakim jest styczeń, malarze mają pełne ręce roboty.
Zdecydowanym minusem dzielnicy Montmartre są handlarze pamiątkami. Wyskakują z wszelkich zakamarków i nachalnie wciskają swoje towary. Z daleka można też wyczuć ich nieuczciwość, odradzam robienie u nich zakupów. Przechodząc pomiędzy kocykami z figurkami po 2 Euro poczułam się jak na tłocznym bazarze w Kairze. Mało komfortowe doświadczenie.
Po drodze, gdzieś pomiędzy dachami, po raz pierwszy tego dnia ukazuje się ONA:
Schodząc ze wzgórza podążamy w kierunku rozsławionego w Polsce Placu Pigalle, ale zamiast chrupania kasztanów podziwiamy odważne wystawy sklepów z akcesoriami erotycznymi i kina, w których o każdej porze dnia można obejrzeć filmy o wiadomej akcji. Celem spaceru jest oczywiście "Czerwony Młyn" czyli słynne Moulin Rouge. Przyznam, że za dnia miejsce to nie zachwyca swoim urokiem. Spłowiała czerwień farby na tle szaroburego nieba z którego co chwila kapie deszcz to raczej niezadowalający widok....dlatego wrócimy tu jeszcze nocą, gdy neony sex-shopów zaczną pulsować kolorami a pasaż zacznie tętnić nocnym życiem.





Rzeczywiście bardzo klimatyczne miejsce, a zdjęcia b&w jeszcze wzmocniają to wrażenie.
OdpowiedzUsuńMam, wrażenie, że kolory czasem zabierają urok miejscom, szczególnie gdy jest szaro, ponuro i kapie z nieba... poza tym mam słabość do czarno-białej fotografii ;-)
Usuńale ładnie, ech, żyć w takim miejscu!
OdpowiedzUsuńPrawda? Chociaż przez chwilę...
UsuńJa za to nie wyobrażam sobie Montmartre bez zobaczenia miejsc z mojego ulubionego filmu 'Amelia', czyli kawiarni Des 2 Moulins przy Rue Lepic, w której bohaterka pracowała i sklepiku z warzywami i owocami pana Collignona przy Rue des Tris Freres.
OdpowiedzUsuńPoza tym poszłabym tam, gdzie i Ty się udałaś :)
Pozdrawiam :)
Też chciałam tam iść... ale po pierwsze kilka osób polecało mi się zgubić, no to się posłuchałam i zgubiłam... A po drugie tego jak i kolejnego dnia lunął deszcz i ciężko było się skupić... zdjęcia robiłam wyłącznie spod parasola... Następnym razem zajrzę tam na kawę :-)
UsuńŻyczę Ci więc nastepnym razem udanej wycieczki w te miejsca i pysznej kawy :)
UsuńJa przyznaję, że też sobie tego życzę ;)))
To ja też Tobie życzę :-) Hihi...tośmy sobie pożyczyły :-))))
UsuńŚliczne fotografie. Nawet w deszczu to miejsce ma jakiś klimat. Naprawdę ładnie.
OdpowiedzUsuń