Strony

sobota, 16 listopada 2013

Pan Da Samochodzik


Po czterech dniach błogiego lenistwa, spijaniu pysznych drinków, przesypywaniu cudownie delikatnego piasku przez dłonie oraz codziennych,  dość długich spacerach wzdłuż (i w szerz)  bezkresu plaż, zaczęłam  ponownie wertować przywiezione przewodniki. W końcu trzeba było ustalić jakiś plan działania na kolejne dziesięć dni! Aby dobrze poczuć Fuerteventurę potrzebne nam będzie auto...
-A, to nie problem! -powiedziałam.
-W Morro Jable widziałam peeełno wypożyczalni, coś się znajdzie. Taaa...
Szybko okazało się, że dla nas dwojga, na jeden dzień nie ma auta. Żadnego. Nie mówiąc o wymarzonym jeepie. Od razu zapomniałam o wycieczce do Cofete, czyli miejsca do którego można dotrzeć tylko szutrową drogą i dobrym samochodem... Tzn. samochody były do wzięcia, ale na minimum 3 dni i do tego za mało satysfakcjonującą cenę. A na Fuercie na prawdę wystarczy wziąć auto o świcie i oddać wieczorem. Ze zrezygnowaną miną wracaliśmy już do hotelu gdy zobaczyłam mały napis na sklepie : Rent-a-Car. Weszliśmy. Okazało się, że Pan ma do zaoferowania 'piękne, srebrne cabrio'! Fiat Panda bez klimatyzacji, ale za to z szyberdachem (!), za 35 Euro. Był do wzięcia następnego dnia rano!  Jakby wyjścia nie było...
 
 

1 komentarz:

  1. Często tak bywa, że to co najlepsze, czeka na nas na samym końcu. Panda to całkiem fajny samochodzik, mogło w tej cenie trafić coś dużo gorszego. A bez klimatyzacji da się obejść chcącemu nawet w upał :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania :-)