Strony

środa, 26 marca 2014

Paryż - Dzień 4 Katakumby / Notre-Dame / Luwr / Pałac Chaillot

Czwartego dnia Paryż powitał nas błękitem nieba i pięknym słońcem. Poczuliśmy wiosnę, zrzuciliśmy kurtki i z uśmiechami na twarzach ruszyliśmy pod ziemię... Dosłownie! Plan dnia obejmował bowiem poranne zwiedzanie paryskich katakumb. Wysiedliśmy z metra w okolicach Placu Denfert-Rochereau, przy którym znajduje się niepozorne wejście do podziemi. Poza sezonem kolejka po bilet jest tutaj na około 10 minut. Latem wolałabym tego nie sprawdzać, ale chętnym podpowiem, że Google Maps rozwiewa wszelkie wątpliwości w tym temacie... 

Co kryje się pod Paryżem...?


Trasa zaczyna się od zejścia spiralnymi schodami na głębokość
około 20 metrów, czyli sporo poniżej linii metra. Większą jej część stanowią ciasne i niskie korytarze, które pokonuje się często w lekkim przygarbieniu, a do tego z niektórych sufitów na głowę kapie woda. Ogólnie mało przyjemne doświadczenie. Gdyby nie zeszłoroczne zwiedzanie owianych tajemnicą lochów, twierdz, labiryntów i bunkrów w okolicach Dolnego Śląska to przyznam szczerze, że pewnie miałabym opory, natury psychologicznej przed spacerem wśród tysięcy ludzkich czaszek i piszczeli, które złożono  w katakumbach w XVIII i XIX wieku...



Katakumby paryskie służyły jako miejsce gromadzenia zwłok, których nie chowano na cmentarzu,  w celu uniknięcia rozprzestrzeniania się panujących epidemii. Obecnie do zwiedzania udostępniony jest około dwu kilometrowy odcinek trasy.  Przez kilkanaście minut spacerujemy 'zwykłymi' korytarzami, ciekawie robi się gdy w końcu jednego z nich pojawia się napis „Arrête! C’est ici l’empire de la mort” czyli mniej więcej:  "Zatrzymaj się! Tu zaczyna się imperium śmierci”. 

Wyłączam myślenie, po prostu idę przed siebie i czasem robię zdjęcia. Staram się niczego nie dotknąć i nie zastanawiać nad tym, że jestem otoczona przez miliony ludzkich szczątek, poukładanych we wzory, takie jak serca czy krzyże... Z drugiej strony co to za pomysł, żeby ułożyć z czaszek serce?!  Myślę o tym, że każdy z tych około sześciu milionów szkieletów paryżan to osobne życie i osobna historia. Widok jest smutny, makabryczny i przekonuje, że wszystkich nas czeka podobny los.





Z ciekawostek wyczytałam, że co jakiś czas trafia się kilku żądnych adrenaliny śmiałków, którzy nie zamierzając płacić 8 Euro za legalne wejście do katakumb, włamują się do nich przez studzienki kanalizacyjne w dzielnicy Denfert-Rochereau. Pomimo wysokich kar, zdarzają się również kradzieże kości.

Planując zwiedzanie należy zarezerwować sobie minimum półtorej godziny i pamiętać o tym, że wyjście z katakumb (to legalne...) znajduje się przy Rue Rémy Dumoncel 36, czyli w zupełnie innym miejscu niż wejście.


Na stacji Mouton-Duvernet wsiedliśmy w różową linię metra i po kilkunastu minutach byliśmy już w pobliżu Ile de la Cité. Korzystając z ciągle wspaniałej pogody spacerowaliśmy chwilę wąskimi uliczkami wokół wyspy, a następnie wygrzewaliśmy w pełnym słońcu na placu przed katedra Notre-Dame. Sam plac w 2006 r. nazwany został na cześć Jana Pawła II - Parvis Notre-Dame - place Jean-Paul II a w jego centralnej części znajduje się gwiazda wyznaczająca środek Paryża.
















 Kaczki też się wygrzewały ;-)


Mieliśmy w zamiarze wjechać na taras widokowy znajdujący się na wieży Notre-Dame, ale kolejka do wejścia, w przeciwieństwie do innych atrakcji turystycznych, była wyjątkowo długa więc zrezygnowaliśmy z tego planu i weszliśmy do środka katedry. Trudno. Może następnym razem zobaczę słynne gargulce z bliska... Do samej katedry wstęp jest bezpłatny. Odpłatnie są tylko wejścia na wieże, ok 8 Euro za bilet normalny.

Katedra zachwyca detalami. W środku panuje niesamowity nastrój, którego nie jest w stanie zakłócić nawet ogromna ilość turystów, codziennie przewijających się przez jej wnętrze. Po obu stronach ołtarza masywne filary wspierają majestatycznie oświetlone sklepienie.  Na szczególną uwagę zasługują też witraże i rozety.


































Kuszący uśmiech pod szklaną piramidą
Nad prawym brzegiem Sekwany, na rozległej powierzchni, położone jest niewątpliwie jedno z najstarszych, największych i najbardziej rozpoznawalnych muzeów świata. Luwr. Łączna długość jego korytarzy przekracza trzydzieści kilometrów, więc  dokładne zwiedzenie wymagałoby wielu dni, ale jak się nie ma tyle czasu i kilka godzin musi wystarczyć to z pomocą przychodzi mapka z zaznaczoną trasą, dzięki której zobaczymy najważniejsze arcydzieła.




Do muzeum wchodzi się przez największą z  trzech szklanych piramid, znajdujących się na dziedzińcu głównym. Ogromny  hall wejściowy z kasami i szatniami prowadzi do podziemnych korytarzy, przez które wiodą kolejne trasy zwiedzania. Ekspozycja prezentowana jest na czterech piętrach, w trzech połączonych ze sobą skrzydłach. Denona, Sully i Richelieu. Zbiory podzielone są tematycznie na sztukę starożytną, egipską, grecką, rzymską, rzeźbę, grafikę czy malarstwo.


























  
Nie trudno znaleźć miejsce, z którego zza szklanej szyby kusi uśmiechem chyba najbardziej rozpoznawalny na świecie obraz – czyli  „Mona Lisa” Leonarda DaVinci. Jeśli zobaczycie dziki tłum z iPadami, iPhonami oraz iWszystkimInnym co robi zdjęcia,  to znaczy, że jesteście przy celu. Wystarczy tylko z impetem przedrzeć się przez uzbrojoną od stóp do głów w aparaty, japońską wycieczkę i już możecie ocenić na własne oczy czy Gioconda jest faktycznie tak tajemnicza i zachwycająca. Chociaż przyznam szczerze, że sama, na potrzeby tego wpisu,  robiłam zdjęcia w ilości hurtowej i najczęstszym zwrotem jaki słyszałam od ochrony podczas zwiedzania było "noł tripod, noł profeszynal foto!"... Także ten... no wiecie...  Takie czasy :-)

Do szczególnie bogatych działów należą zbiory sztuki starożytnej, fragmenty dekoracji Partenonu i świątyni Zeusa w Olimpii czy posągi Wenus z Milo i Nike z Samotraki. 
  
W styczniu Luwr gościł także nietypowe prace Amerykanina Boba Wilsona przedstawiające kontrowersyjną piosenkarkę Lady Gage. Muszę przyznać, że te wideo-obrazy są niewątpliwie ogromną atrakcją dla zwiedzających.

Po około sześciogodzinnym kontakcie za sztuką, dosłownie ostatkiem sił robiłam zdjęcia na dziedzińcu, pięknie oświetlonym, szklanym piramidom. Efekty znajdziecie TUTAJ.
Zdawało by się, że tego dnia, już nic więcej, poza francuskim winem i kolacją, nas nie czeka, ale ponieważ to był nasz ostatni wieczór w Paryżu, zdecydowaliśmy się pojechać w okolice Pałacu Chaillot. Pomiędzy jego dwoma skrzydłami znajduje się plac, z którego rozpościera się wspaniały widok na Wieżę Eiffla. Jest to jedno z ulubionych miejsc zarówno profesjonalnych fotografów jak i amatorów. Moje też :-)


19 komentarzy:

  1. Ha, domyslalam sie, ze piszesz o katakumbach:) Nigdy nie bylam w tym miejscu, choc nie powiem, lubie takie klimaty, do tego troszke Dana Browna i witaj podziemu! Podziwiam Twoj Paryz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie byłam bardzo zdziwiona, że nikt nie zgadł :-) Tyle pisze o Paryżu, że myślałam, że to oczywista oczywistość będzie :-P Polecam, ciekawe miejsce i niezapomniane doświadczenie...

      Usuń
  2. Fascynujące sa takie podziemne trasy. Podziemny Paryż jeszcze przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto! P
      olecam Katakumby - taki spacer pozostaje w pamięci na zawsze...

      Usuń
  3. Uwielbiam wszelkie lochy, podziemia, jaskinie, pieczary!
    Aż wstyd przyznać, ale nigdy nie byłam w Francji, nie mówiąc już o Paryżu, ale jeśli tam w końcu dotrę to z przyjemnością "ruszę pod ziemię" Waszymi śladami. Pozdrawiam, Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie trzymam kciuki za realizacje tego planu i czekam na relację :-)

      Usuń
  4. A wiesz, że ja o istnieniu podziemnego Paryża nie miałam zielonego pojęcia. Byłam w tym mieście dwa razy i do Luwru nie weszłam, odstraszały mnie kolejki. Wolałam ten czas przeznaczyć na szwędanie się po mieście i obserwowanie życia :). No ale może za trzecim razem zmuszę się do ustawienia w kolejce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie do trzech razy sztuka :-) Tak jak już pisałam wcześniej, polecam miesiące poza sezonem. Ja praktycznie nigdzie nie stałam w kolejce dłużej niż 5 minut. Jedynie na wieże widokowe Katedry Notre-Dame był dość długi ogonek i rzeczywiście zrezygnowaliśmy z wejścia.

      Usuń
  5. Byłem w Paryżu dwa razy i wrócę tam z uśmiechem na twarzy, choć nie ukrywam, że przytłacza mnie liczba turystów, którzy zabijają ducha miasta. Ale cudownie jest zaszyć się gdzieś w mniej znane miejsca, tam odnajduję mój ukochany Paryż. /Mateusz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehhh, jak bym się teraz chciała zaszyć w jakiś piękny zakamarek Paryża...

      Usuń
  6. Opisałaś same wizytówki Paryża :)
    Przeraża mnie, ze są ludzie, którzy kradną kosci w Katakumbach - totalne bezczeszczenie zwłok... Ale chyba w dzisiejszym świecie nic mnie już nie zdziwi... :(
    Jak wiesz, byłam ostatnio w Pradze, wiec Katedra św. Wita zrobiła na mnie ogromne wrażenie (jutro relacja u mnie:). Myślę, że z Notre Dame miałabym podobne zdanie :)
    A Luwr oczywiście zachwyca iloscią nagromadzonej sztuki :)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie są nieobliczalni.... po co komu takie kości... brrry

      PS. Byłam i widziałam Twoją słoneczna Pragę :-) Piękne miasto i piękna relacja!.

      Usuń
  7. Jestem zachwycona jakością Twoich fotografii, są przepiękne i niebanalne :) Pozdrawiam serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Az wstyd sie przyznac ale jeszcze nigdy nie bylam w paryżu...
    Ostatnia fotka przepiekna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko przed Tobą! Ja jeszcze nie byłam w wieeelu miejscach, np. na Dominikanie :-)

      Usuń
  9. Ostatnie zdjęcie z wieżą Eiffela - cudowne!
    Bardzo dobrze pamiętam wizytę w Paryskich katakumbach, i powiem szczerze, że mimo wszystko był to dosyć przerażający widok setek tysięcy ludzkich kości i czaszek... To miejsce zrobiło na mnie duże wrażenie. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piszę z opóźnieniem. Przepraszam, ostatnio u mnie dużo się dzieje i mam deficyt czasu. Z wielką chęcią wróciłam dzięki Tobie jeszcze raz do Paryża. Cudne zdjęcia. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Takie blogowe wycieczki bardzo mi odpowiadają - zawsze dowiem się czegoś nowego plus wiem, dokąd wracać po rady, jeśli sama będę planować wyjazd :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania :-)